Międzynarodowy Festiwal Kryminału – dzień drugi
Maraton pięciu spotkań udał się nadzwyczaj dobrze. Zaczął go Krzysztof A. Zajas, wprowadzając nas w świat prozy Stephena Kinga, oferującej wiele więcej niż wywołujące dreszcze horrory, a skończył Jakub Żulczyk, który dynamicznymi i barwnymi anegdotkami uczynił to z przytupem i wywołując salwy śmiechu u słuchaczy.
Krzysztof A. Zajas, autor świetnego „Oszpicyna”, powieści, którą z powodzeniem można postawić w jednym szeregu z prozą mistrza grozy, z dużym zaangażowaniem opowiadał o swojej fascynacji twórczością Stephena Kinga. Badacz literatury wychowany na poezji Herberta i Miłosza, zasiadł do pożyczonego od kumpla „Bastionu” z dużą rezerwą, ale jak już zasiadł, to nie mógł się oderwać. I tak twórczość tego autora towarzyszy mu do dziś, wzbudzając podziw prawdziwym portretem Stanów Zjednoczonych i ich mieszkańców, umiejętnym wykorzystaniem nudnej codzienności jako tła powieści grozy czy językiem. Zwierzę literackie, jak określił Kinga nasz rodzimy autor, z powodzeniem wykorzystuje kryminały i horrory do opowiedzenia o nas samych.
Kolejny wykład poprowadził szwedzki pisarz i scenarzysta, Stefan Ahnhem, który wykorzystał swoje doświadczenie, by opowiedzieć o tym, jak rozwinąć swój pomysł w intrygującą i trzymającą w napięciu opowieść. W trzech aktach i ośmiu sekwencjach przeprowadził nas krok po kroku przez proces tworzenia frapującej historii, podkreślając, jak ważna w jej tworzeniu jest systematyczność. Z rozrysowanego na tablicy schematu stopniowo wyłaniał się przepis na historię napadu, a w finale okazało się, że cała sztuka tworzenia scenariuszy polega na tym, by widz uwierzył w fałszywe zakończenie, nim scenarzysta zaskoczy go tym właściwym. Zdaje się, że po tym wykładzie zupełnie inaczej będą patrzeć na oglądane filmy.
Za sprawą Julii Różewicz, która udanie promuje i wydaje w Polsce literaturę czeską, mogliśmy poznać twórczość Ivy Procházkovej. To właśnie ta autorka zjawiła się jako pierwsza reprezentantka czeskiej literatury kryminalnej na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału. Choć nie brakowało tematów smutnych, bo ona i jej rodzina znalazła się na celowniku władzy dawnego systemu, to całe spotkanie było pełne pozytywnych wibracji. I to nie tylko dlatego, że pytania Marty Mizuro i opowieści czeskiej autorki zaprowadziły nas na plantacje marihuany (w Czechach legalnej!). Twórczyni literatury miejskiej osadza akcje kryminałów w Pradze. Opisywane przez nią miejsca istnieją naprawdę, co z pewnością ucieszy miłośników podróży śladami bohaterów. Autorka korzysta nie tylko z rzeczywistych miejsc, lecz także z życiowych doświadczeń. Bo najważniejsze, by pisać o tym, co się zna, na temat, który dobrze się wyczuwa. Finałem tego spotkania był… chrzest najnowszej powieści autorki — „Roznegliżowane”. Polał się szampan, radości było sporo, a teraz nie pozostaje nic innego niż sięgnąć po drugi tom przygód podinspektora Mariana Holiny.
Na czym polega dobra literatura? Na znalezieniu oryginalnego punktu widzenia. Biorąc pod uwagę popularność książek Olgi Tokarczuk, nikt nie miał chyba wątpliwości, że pisarka wie, o czym mówi. W czasie prowadzonego przez Irka Grina spotkania cofnęliśmy się do czasów, kiedy nieznana, początkująca autorka stworzyła swą pierwszą powieść, trzy z czterech odbitych na kalce egzemplarzy rozsyłając wydawcy w nadziei na pozytywną odpowiedź. Przy tej okazji autorka wyznała, że nie pozwoliła wznowić debiutanckiej „Podróży ludzi księgi”. Dziś po prostu się jej wstydzi. Później rozmowa krążyła głównie wokół powieści kryminalnej „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, która dostała drugie życie za sprawą „Pokotu”, czyli adaptacji w reżyserii Agnieszki Holland. Było między innymi o podobieństwach i różnicach, identyfikowaniu się z główną bohaterką, pomyśle na sequel, a także o tym, że literatura wpływa na rzeczywistość. Dzięki historii opowiedzianej we wspomnianej powieści (w której ofiarą mordercy są myśliwi), rzeczywiści miłośnicy polowań trzymają się z daleka od domu Tokarczuków. Teraz sarnie stado może spokojnie przebywać w pobliżu, a dziki bezkarnie ryją należące do autorki pole.
W trakcie tego bardzo inspirującego spotkania padła też elektryzująca informacja: jesienią pojawi się nowa książka Zygmunta Miłoszewskiego! Nie będzie to jednak kryminał.
Czwartek na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału zakończył się przesłuchaniem. Jaskrawe światło reflektorów padło na twarz Jakuba „Żulo” Żulczyka. Szymon Kloska dokładnie przepytał zamieszkałego w Warszawie, a zameldowanego w Nidzicy, niekaranego, choć spisywanego przez policję autora, który właśnie promuje swoją najnowszą powieść kryminalną „Wzgórze psów”, ruszając przy tej okazji w trasę godną Guns N’Roses. Rozpiętość tematyczna była spora, od uzależnień (autor mówi o sobie wprost jako o osobie uzależnionej od używek), przez długość życia książek i czytelnicze zainteresowania (ostatnio skierowane w stronę literatury rosyjskiej), po anegdoty z krakowskich blokowisk i plany zawodowe na przyszłość. Co można powiedzieć o Jakubie Żulczyku? Można wpaść do niego pograć w „Tomb Raider”, woli swoje pierwsze książki poprawiać, niż się ich wstydzić, a narzekanie na to, że przeklina, ma taki sam sens, jak skarżenie się na hałas po włączeniu płyty Slayera.
Anna Rychlicka-Karbowska
fot. Max Pflegel
29 maja 2017
28 maja 2017
25 maja 2017