Relacja z piątego dnia MFK Wrocław 2018

Autor: Anna Mazur
Data publikacji: 27 maja 2018

Uczestnicy przedostatniego dnia Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2018 nie mogli narzekać na nudę. Nie tylko dlatego, że w festiwalową sobotę mogliśmy spotkać zagranicznych gości festiwalu, lecz także – a może przede wszystkim? – z tego powodu, że to właśnie sobota ujawniła tegorocznego zwycięzcę Nagrody Wielkiego Kalibru.

Sobotnią serię spotkań otworzył Boris Akunin, rosyjski pisarz, który po raz drugi odwiedził Międzynarodowy Festiwal Kryminału i który jest znany szerokiej publiczności chociażby z powołania do życia Erasta Fandorina. Spotkanie poprowadzili Irek Grin i Michał Nogaś. Rozmowa rozpoczęła się w poważnym tonie, nie od tematów kryminalnych, a od dygresji politycznych. Autor bowiem opuścił swój kraj, gdzie czuł ograniczoną wolność słowa. Tymczasem pisarz to zawód nieskrępowany, bez wolności nie istnieje. Mogliśmy się także dowiedzieć, jakie będą dalsze losy Fandorina i czym pisarz zajmuje się aktualnie. Spotkanie zwieńczyło pamiątkowe podpisywanie książek – a dodać trzeba, że kolejka czytelników i miłośników pióra Akunina zdawała się nie mieć końca.

Kolejnym punktem festiwalowej soboty był reportaż kryminalny. Inga Iwasiów rozmawiała z Justyną Kopińską, autorką między innymi zbiorów reportaży „Polska odwraca oczy” i „Z nienawiści do kobiet”. Słuchacze mogli (właściwie już po raz kolejny na tegorocznej odsłonie festiwalu) poznać tajniki dziennikarstwa śledczego. Pracy ciężkiej i obarczającej psychikę, ale niezwykle potrzebnej, gdyż ukazującej pojedyncze studia przypadku oraz ogólną panoramę socjologiczną. Justyna Kopińska zwróciła uwagę na to, że wiele spraw, które zbadała i opisała, mogło nigdy nie ujrzeć światła dziennego, gdyż były bagatelizowane. Autorkę pytano o to, czy istnieją typowe przestępstwa naszych czasów, jak wytłumaczyć ludziom, że wykonywanie prestiżowego bądź służebnego zawodu nie zwalnia z odpowiedzialności za przemoc, jak działać, aby nie odwracać wzroku od zła, które dzieje się obok nas, za ścianą. To kwestie niezwykle istotne, bowiem wciąż wiele spraw jest zamiatanych pod dywan, aby utrzymać pozory normalności. Sytuacja przypominająca dulszczyznę z powieści Zapolskiej, ale mniej zabawna, tu bowiem naprawdę cierpią ludzie, a… Polska odwraca oczy.

Profesor Zbigniew Mikołejko i jego wykład „Żółte niebezpieczeństwo” stanowił kolejny punkt festiwalowej soboty. Audytorium, podobnie jak podczas spotkania z Akuninem, posłuchać mogło wywodów natury politycznej, z akcentami historycznymi i literackimi. Profesor przeprowadził słuchaczy przez stulecia, ukazując, jak zmieniało się postrzeganie ludzi ze Wschodu. Posłuchać można było o fascynacji orientem, o tamtejszym dziedzictwie religijnym i kulturowym, z jakiego czerpiemy do dziś (wszystkie największe religie czy też rzeczy bardziej przyziemne, takie jak japońskie ogrody czy chińska porcelana). Profesor ukazał także ciemną stronę tematu, a mianowicie uprzedzenie wobec wschodnich nacji. Profesor sięgnął także po literaturę i przytoczył przykłady tego, jak do omawianych kwestii odnosili się Witkacy, Wat czy Makuszyński.

A wieczorem mogliśmy przenieść się na Islandię. Spotkanie z Arnaldurem Indriðasonem, tłumaczone przez Jacka Godka, który tłumaczy także książki pisarza, poprowadzili Irek Grin i Marcin Świetlicki. W miłej i chwilami zabawnej atmosferze pisarz odpowiadał na pytania dotyczące swojej twórczości, ale i samej Islandii – kraju, który wzbudza ciekawość, chociażby swoją różnorodnością. To bowiem miejsce oferujące zarówno lodowy chłód, jak i wulkaniczny ogień, posiadające ogromną wolną przestrzeń, nieadekwatną do liczby mieszkańców. Indriðdadon opowiadał między innymi o bogatej kulturze tamtejszych opowieści, często oderwanych od rzeczywistości, spisanych w czasach średniowiecza i towarzyszących Islandczykom do dziś. Pytania związane z twórczością autora dotyczyły natomiast dalszych losów bohatera, którego wykreował: Erlendura Sveinssona. Słuchaczy natomiast interesowały plany zekranizowania powieści, rytuały towarzyszące pisaniu, formy odpoczynku oraz kwestie języka, jakim posługuje się sam autor, a mianowicie staroislandzkiego. Spotkanie nie obyło się bez żartobliwych akcentów, a zakończyło równie długą jak w przypadku Borisa Akunina kolejką do autora z książkami w ręku i prośbami o podpis. 

Sobotę z kryminałem zwieńczyła najbardziej oczekiwana chwila: uroczysta gala wręczenia Nagrody Wielkiego Kalibru 2018. Zaczęła się od przyznania Honorowej Nagrody Wielkiego Kalibru za całokształt twórczości. Arnaldur Indriðason odebrał ją z rąk Borisa Akunina (laureata tej samej nagrody z roku 2005), który najpierw żartobliwie odniósł się do tak małej liczby mieszkańców Islandii, a tak sporej liczby zbrodni w książkach laureata. Potem, już z pełną powagą, wyraził swój wielki szacunek i zawodowy podziw dla pracy Indridasona. 

Następnie wręczono Nagrodę Czytelników Wielkiego Kalibru. W głosowaniu smsowym wygrał Ryszard Ćwirlej, który z humorem stwierdził, że ma przygotowaną przemowę, bo szykował ją od siedmiu lat, czekając, aż wreszcie docenione zostaną jego wysiłki twórcze. 

Po raz drugi przyznano Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej. Laureatką okazała się Anna Kańtoch, która niestety nie mogła odebrać jej osobiście. W uzasadnieniu werdyktu Witold Bereś przyznał, że Janina Paradowska (długoletnia przewodnicząca Kapituły Nagrody Wielkiego Kalibru) zawsze starała się głośno komentować to, o czym wszyscy wiedzą, ale nikt nie chce mówić. I o tym właśnie opowiada nagrodzona „Wiara” Anny Kańtoch. 

Niespodzianką w programie były nagrody dla uczestników Kryminalnych Warsztatów Literackich. W organizowanych już po raz dziesiąty warsztatach, odbywających się w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału, udział wzięli laureaci konkursu na opowiadanie kryminalne z Wrocławiem w tle. Trzy uczestniczki: Agnieszkę Biskup, Magdalenę Layer-Sarzotti i Weronikę Śmieję nagrodzono za najpiękniejsze pokazanie Wrocławia. 

Napięcie sięgnęło zenitu, kiedy przed wręczeniem Nagrody Wielkiego Kalibru odbyła się część artystyczna. I aby nie było śmiertelnie poważnie – bo z pewnością wielu osobom tylko tak kojarzy się kryminał – i tej części towarzyszył  humor. Parytet Kwartet (w składzie: Mariusz Czubaj, Marcin Świetlicki, Stanisław Szelc oraz Marcin Wandzilak) czytał fragmenty nominowanych do nagrody książek do muzyki w tle i niemych obrazów z kultowej „Casablanki”. 

Nagroda Wielkiego Kalibru 2018 powędrowała do Ryszarda Ćwirleja. Z dwóch powodów. Po pierwsze: nagrodzona książka, „Tylko umarli wiedzą”, najlepiej spełniała formułę tradycyjnej powieści kryminalno-sensacyjnej, nieeksperymentującej i nieuciekającej w gatunkowe sfery pograniczne. Po drugie: choć jej akcja dzieje się prawie sto lat temu, wymowa książki jest wciąż aktualna, ma żywe odniesienia do współczesności, bowiem zło rodzące się w człowieku nie zna pojęcia czasu czy przedawnienia. Ryszard Ćwirlej – choć stwierdził, że wszystko, co miał do powiedzenia, powiedział kilka minut wcześniej, odbierając wyróżnienie od czytelników –wyraził swoją wdzięczność za docenienie jego  pracy nie tylko literackiej, ale i dokumentalnej. Powiedział, że jest po prostu szczęśliwy. A jak stwierdził niegdyś inny pisarz, James Clavell: „Szczęście to nie hazard, to ciężka praca”. Jak widać w przypadku laureata Nagrody Wielkiego Kalibru 2018 (nominowanego do nagrody pięciokrotnie), te słowa mają pełne potwierdzenie. 

Anna Mazur

fot. Max Pflegel

Więcej zdjęć z piątego dnia festiwalu tutaj.

Udostępnij

ZOBACZ TAKŻE

Relacja z czwartego dnia MFK Wrocław 2018

26 maja 2018

Relacja z trzeciego dnia MFK Wrocław 2018

25 maja 2018

Relacja z drugiego dnia MFK Wrocław 2018

24 maja 2018

Relacja z pierwszego dnia MFK Wrocław 2018

23 maja 2018