Festiwalowy czwartek był intensywny. Wśród pięciu spotkań każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a nie brakowało też osób, które w Klubie Proza spędziły cały dzień. Na scenie zasiedli specjaliści od redakcji, promocji, pisania powieści, reportaży i scenariuszy, a w finale rozegrał się turniej jednego wiersza kryminalnego.
Na dobry początek Karolina Macios przeprowadziła słuchaczy przez… zbrodnie redaktora .Tak, tak, okazuje się, że nie tylko niejeden autor ma ochotę swego redaktora uśmiercić za wytykanie błędów w tekstach i szereg różnych „przewin”, lecz także sam redaktor nie ma czystego sumienia. Redaktorka – która pracowała dotychczas między innymi z książkami Wojciecha Chmielarza, Marka Krajewskiego czy Marty Guzowskiej – opowiadała o poszczególnych etapach pracy nad tekstem i o rolach, jakie w tym czasie musi przybierać. Niczym chirurg dokonuje cięć, niczym dentysta dokonuje przeglądu, jest też posłańcem złych wieści. Rolą redaktora jest czepianie się, a największą zbrodnią – zamienianie dobrego w dobre. Drodzy pisarze, puenta jest taka: nie snujcie planów mordów na swych redaktorach. Lepiej, żeby czepiali się oni niż czytelnicy, gdy wytrwale będą tropić błędy w Waszych książkach, a na ich poprawę będzie za późno.
Następnie scenę przejął Piotr Sternal, specjalista od promocji książek. „Od zakładki do okładki, czyli jak wypromować kryminalny bestseller?” – tak brzmiał temat wykładu. I faktycznie, w trakcie spotkania zgrabnie przeszliśmy przez kolejne etapy tworzenia spójnej kampanii reklamowej. W takiej kampanii liczy się każdy detal! Oczywiście ważna jest fabuła, bo nie każda ma potencjał na bestseller. Ale jeśli ma, to warto odrzucić mit, że dobra książka obroni się sama. Kontakty z mediami, zarówno tradycyjnymi, jak i internetowymi (w tym blogerami), są niezwykle ważne. Piotr Sternal podpowiadał, jak te kontakty dobrze wykorzystać i na co zwrócić uwagę przy tego typu współpracy. W promocji liczy się wszystko – od detali typu zakładka po ogromne reklamy outdoorowe. Marzenie wykładowcy? Zobaczyć reklamę książki na… samolocie. Oj tak, to byłoby coś. Rada dla autorów? Działajcie w social mediach i ostrożnie i z wyczuciem dawkujcie prywatne informacje na swój temat. Opowieści o pasjach są ciekawe, filmy z sali porodowej – niekoniecznie.
„Skromna sztuka pisania…” – pod tym tajemniczym tytułem kryła się rozmowa Wojciecha Chmielarza z Vincentem V. Severskim oraz Igorem Brejdygantem. Całą trójkę łączy fakt, że mają doświadczenie związane nie tylko z pisaniem książek, lecz także, mniej lub bardziej, z tworzeniem scenariuszy. Wprawdzie Vincent V. Severski zarzeka się, że scenariusza nie napisze, bo to trudna sztuka, ale skoro scenarzysta Igor Brejdygant mógł nauczyć się pisać powieści, to kto wie, dlaczegóż nie miałoby to zadziałać i w drugą stronę? Rozmówcy dzielili się zawodowymi anegdotami, próbowali znaleźć odpowiedź na pytanie, jak to się stało, że do niedawna polskie seriale gatunkowe reprezentowali grzeczni „Kryminalni”, a teraz kręci się coraz więcej mocnych produkcji, takich jak „Nielegalni” (na podstawie powieści byłego szpiega Vincenta V. Severskiego), „Belfer” czy „Ślepnąc od świateł”. Opowiadali o pisaniu powieści pod ekranizację, gorąco polecali serial „Czarnobyl” i zdradzili, jakie (cudze!) książki chcieliby zobaczyć na ekranie („Ścieżki północy” – Wojciech Chmielarz, „Wyznaję” – Igor Brejdygant, „Cmentarz w Pradze” – Vincent V. Severski). Finał spotkania należał do eksszpiega. Jak się okazuje, gdy jedni mają problem z podpisaniem umowy na ekranizację, Vincent V. Severski sprzedał już prawa do ekranizacji książki, której… jeszcze nie napisał.
Stanowią zgrane małżeństwo, choć do domu wprowadzają przemoc. Nie, to nie patologia, a duet reporterski, który nie stroni od trudnych tematów. On pisał między innymi o Gorgonowej, morderczyni, której proces był najgłośniejszy w Polsce międzywojennej, czy o głośnej sprawie morderstwa Grzegorza Przemyka, skatowanego przez milicjantów. Ona wstrząsnęła czytelnikami przede wszystkim reportażem „Był sobie chłopczyk”, przywołującego dramatyczną historię dziecka, którego ciało wyłowiono z cieszyńskiego stawu. O emocjach reportera z Ewą Winnicką i Cezarym Łazarewiczem, bo o nich mowa, rozmawiał Irek Grin.
Reportaż zajmuje coraz silniejszą pozycję na rynku literackim, choć wciąż, jako literatura, nie jest tak doceniany jak powieści. Goście spotkania opowiadali o tym, jakimi torami biegły ich ścieżki kariery, jak wygląda pisanie reportaży i jakich granic przekraczać się nie powinno. Mówiąc wprost: nie można komuś rozpierniczyć życia dla własnych celów. Powracającym tematem okazał się upadek dziennikarstwa. Minęły czasy, kiedy dziennikarz mógł rzetelnie przygotować się do tematu, kiedy to na napisanie reportażu miał trzy miesiące, a nie trzy dni. Niby słuchacze śmiali się z kolejnych anegdot obrazujących zmierzch dziennikarstwa, ale było w tym i nieco smutku. I chyba niejedna osoba opuszczała salę, mając w głowie jakże obrazowe podsumowanie pracy dla jednego z największych serwisów internetowych. Cezary Łazarewicz przyrównał ją bowiem do… kotła z fekaliami.
Było o prozie, scenariuszach i reportażach, przyszedł więc czas na poezję. Finalnym punktem czwartkowego rozkładu był turniej jednego wiersza kryminalnego. W jury poetyckim zasiedli: Tomasz Majeran, Julia Szychowiak oraz Ilona Witkowska. Jury profesjonalne reprezentowali: Wojciech Chmielarz, Mariusz Czubaj oraz Marta Guzowska. Dziewięciu odważnych zgłosiło swe prace i choć jeden z konkursowiczów musiał w nagłym trybie wracać do domu, nim zdołał stanąć przy mikrofonie i wyrecytować swój utwór, całość przebiegła bez zakłóceń (przynajmniej do momentu, w którym jury rozpoczęło swe bardzo burzliwe obrady). Słuchaliśmy o „tłuszczu falbanach” i „sztućcu w piersi”, byliśmy świadkami odezwy do Poirota , gaszenia papierosa na stygnących zwłokach oraz próby wizualizacji ulatującej duszy. Tu ktoś komuś nie oddał PIN-u, tam w eter poszedł kryminalny alfabet. Ostatecznie nagrodzono trzy osoby: Michała Wymysłowskiego (trzecie miejsce), Katarzynę Zielińską (drugie miejsce), a główna nagroda przypadła Michałowi Kuzborskiemu. Wręczono także nagrodę nieregulaminową, za najlepszy tytuł. Serce jury podbił „Mroczny weterynarz”. Wzbogaceniu duchowo, mądrzejsi o wiedzę, czym się różni poezja od prozy (poezja jest z lewej strony równa, z prawej poszarpana, a proza wyrównana z obydwu stron) opuściliśmy salę z nowym mottem: „delikt grafomanii ukarany być musi!”.
Anna Rychlicka-Karbowska
fot. Max Pflegel
30 maja 2019
29 maja 2019